Portal - Muszyna
Strona główna / SKKT / Archiwum 2008/2009
Środa - 10 marca 2021 Bożysławy, Cypriana, Marcelego     "Natura Ludzka nie jest maszyną, lecz drzewem, które rośnie i rozwija się zgodnie z dążeniem sił wewnętrznych, które czynią ją żywą istotą" - John Stuart Mill
Aktualności
Nauczyciele
Dla rodziców
Dziennik elektroniczny
Statut
Regulaminy
Plan lekcji
Przedszkole w Muszynie
Rada Rodziców
REKRUTACJA 2020/2021
Klasy integracyjne
UKS Góral
SKKT
Biblioteka
Świetlica
Współpraca zagraniczna
Zajęcia pozalekcyjne
Galeria archiwalna
Projekty europejskie
Projekt - Żyj z pasją
Cyfrowa Szkoła
Oferty pracy
Projekt MKZ
Wymagania
Pytania i opinie
RODO
polski
Archiwum 2008 / 2009

Szlakiem Kurierów Sądeckich

Uwieńczeniem naszego wspólnego wędrowania w tym roku szkolnym była dwudniowa wycieczka do zaprzyjaźnionej szkoły w L’ubotinie. Postanowiliśmy pokonać pieszo całą trasę z Muszyny do L’ubotina. Pomysł ten pojawił się już w ubiegłym roku, kiedy to obchodziliśmy dwudziestolecie nadania szkole imienia Kurierów Sądeckich. Nasi pradziadkowie niejednokrotnie wędrowali tymi ścieżkami podczas drugiej wojny światowej jako kurierzy. Przekonaliśmy się, że wcale nie było to takie łatwe. Cała droga zajęła nam około 7 godzin. Wycieczka rozpoczęła się, jak zwykle, koło szkoły. Potem poszliśmy w stronę drewnianej pijalni wody mineralnej na Zapopradziu. Dalej szlak niebieski zaprowadził nas do granicy polsko – słowackiej, na której obok słupków widać było jeszcze wysoką siatkę uniemożliwiającą kiedyś przejście na Słowację. Za rozległą łąką zaczynała się już Legnawa – pierwsza miejscowość słowacka na naszej trasie. Trzymając się niebieskiego szlaku rozpoczęliśmy żmudne podejście na Magurę Kurczyńską. Chmury cały czas kotłowały się nad nami strasząc rychłym deszczem. Na polance pod lasem zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek, by co nieco podjeść i odsapnąć przed dalszą wspinaczką. Ostre podejście dało nam się we znaki i na szczycie zrobiliśmy kolejną przerwę. Ochłonąwszy nieco ruszyliśmy dalej szlakiem żółtym w stronę Orłowa. Pani Zielińska powiedziała, że to co najgorsze mamy już za sobą. Faktycznie miała rację, bo powoli traciliśmy wysokość i kiedy minęliśmy Magurę Orłowską zaczęło się strome zejście do Orłowa. Zmęczenie dawało nam się we znaki, ale mimo to nie mogliśmy się opanować na widok pięknej łąki i wszyscy zaczęliśmy po niej brykać. Skończyło się to tym, że Dawid zgubił telefon komórkowy. Próbowaliśmy go odnaleźć, ale niestety nie udało się. Ostatni odcinek z Orłowa do L’ubotina trzeba było pokonać drogą asfaltową (nie było to zbyt przyjemne). Na tym odcinku dołączył do nas Michał, który rano bardzo źle się czuł i nie mógł iść z nami od samego początku. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w szkole w L’ubotinie zza chmur wyszło słońce, więc ucieszyliśmy się, że będzie można rozpalić ognisko. Na boisku sportowym grały w piłkę nożną dzieci z L’ubotina. Postanowiliśmy się do nich przyłączyć. Wieczorem przy ognisku uczyliśmy się turystycznych piosenek i opowiadaliśmy kawały. Bardzo smakowała nam pieczona kiełbaska z musztardą i ketchupem. Późną nocą wróciliśmy do budynku szkoły, gdzie w salach lekcyjnych na karimatach rozwinęliśmy swoje śpiwory. Potem były odwiedziny u dziewcząt, nocne pogawędki, kilka godzin snu i ... pobudka! Strasznie nie chciało się wstać! Po śniadaniu, iście królewskim, zaserwowanym nam przez Słowaków rozpoczął się piknik z okazji Dnia Dziecka – zawody sportowe, zabawy, pokazy sokolników i pyszny gulasz piknikowy. Na pożegnanie otrzymaliśmy drobne upominki od naszych przyjaciół. Do Muszyny wróciliśmy autobusem. Bardzo zmęczeni dowlekliśmy się do swoich domów i przez następnych kilka godzin spaliśmy jak zabici.
Zdjęcia z wycieczki


Największa mofeta w Polsce

Już od dłuższego czasu mamy śliczną słoneczną pogodę. Postanowiliśmy to wykorzystać i w sobotę 25.04.2009 r. wybraliśmy się na pierwszą pieszą wycieczkę w tym sezonie. Wyruszyliśmy z rynku w Muszynie. Ruszyliśmy ostro żółtym lokalnym szlakiem na Koziejówkę. Po drodze mijaliśmy kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Ze szczytu, koło krzyża, podziwialiśmy piękne widoki na Muszynę i okolice. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze chwilę szliśmy przez las, na polanie zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych fotek, a następnie zeszliśmy do wsi Złockie. Dalsza trasa wiodła opadającymi ramionami Kotylniczego Wierchu. Szlak zielony poprowadził nas do drewnianej dziewiętnastowiecznej cerkwi. Została ona wybudowana przez  Łemków, którzy mieszkali na tych terenach aż do II wojny światowej. Wieli podobnych cerkiewek można spotkać w wioskach niedaleko Muszyny. Po wojnie Łemków wysiedlono i teraz należą one do parafii rzymskokatolickich. Świątynia była otwarta, więc przez kratę obejrzeliśmy jej wystrój. Szczególnie podobał nam się ikonostas. Po krótkiej modlitwie o szczęśliwy powrót poszliśmy dalej zielonym szlakiem. Po drodze mijaliśmy rolników, którzy sadzili ziemniaki. Pozdrowiliśmy ich staropolskim „Szczęść Boże!” Po chwili byliśmy już nad wyciągiem narciarskim na Tamelu. Tam zmuszeni byliśmy zrobić sobie krótki postój, bo Filipa bardzo bolała noga (niedawno miał ją w gipsie) i musiał po niego przyjechać tata. Skorzystaliśmy z okazji, by podjeść co nieco. Byliśmy już wszyscy lekko zmęczeni i niektórzy z nas zazdrośnie spoglądali na Filipa jak wsiadał do terenówki swojego taty. Pomachaliśmy mu na pożegnanie i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na szczęście okazało się, że do mofety jest już zupełnie blisko. Nagrodą za nasz trud były piękne połacie kaczeńców, kwitnące przy mofecie. Mofeta to miejsce gdzie, przez szczeliny skalne, na powierzchnię ziemi wydostaje się dwutlenek węgla. Szczególnie ciekawie wygląda to na terenie podmokłym. Wydaje się wtedy, że woda się gotuje. Łemkowie mówili, że w tym miejscu „Piekło oddycha”. Nasza mofeta zajmuje obszar 25 metrów kwadratowych i jest największa w Polsce. Nazwano ją im. Prof. Henryka Świdzińskiego, który pierwszy ją opisał i zbadał. W takich miejscach nie można zbyt długo przebywać, ze względu na bardzo wysoką (ponad 93%) zawartość dwutlenku węgla zawartą w wydobywających się gazach. Przeanalizowaliśmy więc tablice informacyjne przy mofecie, zrobiliśmy zdjęcia Bulgotce, Dychawce i kaczeńcom, po czym wyszliśmy odetchnąć świeżym powietrzem. Do Muszyny schodziliśmy asfaltową drogą w dolinie potoku Złockie, w którym w XIV-XVI poszukiwano złota – stąd prawdopodobnie wywodzi się nazwa wioski. Na skrzyżowaniu mieliśmy ostatnią przerwę. Mogliśmy kupić sobie lody. Niektórzy zjedli po trzy... Tak wzmocnieni, pokonaliśmy ostatni etap wędrówki, dopytując się bez przerwy, kiedy będzie następna:)


Odwiedzamy GOPR

Bezpieczeństwo w górach, to temat szczególnie ważny dla uczestników wycieczek pieszych organizowanych przez SKKT. W związku z tym, na początek nowego sezonu turystycznego udaliśmy się z wizytą do najbliższej grupy GOPR działającej na naszym obszarze. W środę (22.04.2009r.), po zajęciach szkolnych, wsiedliśmy w autobus i podjechaliśmy do Krynicy – Zdroju. W siedzibie GOPR-u przy ulicy Halnej czekali już na nas ratownicy, którzy opowiedzieli nam o zagrożeniach jakie możemy spotkać podczas pieszych wycieczek i udzielili wskazówek, jak postępować w trudnych sytuacjach.
Najwięcej zainteresowania wzbudził pokaz sprzętu używanego na co dzień przez ratowników górskich. Mogliśmy zobaczyć w praktyce jak działają detektory lawinowe i wiemy już co to jest system RECCO. Każdy z nas pamięta także numery pogotowia górskiego 601-100-300 lub 985. Dawid załapał się nawet na krótką wspinaczkę po ścianie ;) i mógł choć przez chwilę poczuć się jak strażacy, którzy akurat ćwiczyli na ścianie wspinaczkowej przy budynku GOPR-u. Na koniec obejrzeliśmy samochody, skutery i quady będące na wyposażeniu ratowników.
Musimy jeszcze trochę poczekać, żeby zapisać się do Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego – przyjmują dopiero od 18 lat, ale już teraz zaczynamy dbać o kondycję i coraz lepiej poznawać okolicę, bo bez dobrej znajomości terenu nie mamy szans.


Na Huzary

Ostatnia wycieczka SKKT w roku 2008 odbyła się 25 października 2008r. Na zakończenie sezonu turystycznego postanowiliśmy zdobyć Huzary. Na to historyczne wzgórze, gdzie krwawe potyczki toczyły w II połowie XVIII wieku wojska konfederackie, można z Krynicy wyjść kilkoma drogami.
My wybraliśmy szlak żółty prowadzący z Kopciowej. Podczas wędrówki mogliśmy podziwiać dziką leśną przyrodę. Przeprawialiśmy się w kilku miejscach przez tkwiące na środku drogi olbrzymie kałuże, które utworzyły się po ostatnich ulewnych deszczach. Na drodze było dużo błota. W pewnym momencie usłyszeliśmy wrzask Krzyśka. Okazało się, że miał za słabo zasznurowanego buta i kiedy przeskakiwał kałużę, jego but pozostał w błocie (na szczęście udało się go wyłowić:)). Dalej szlak prowadził koło staniny koni na Jakubiku.
Za ogrodzeniem widzieliśmy sarenki i jelenie. Były śliczne. Szkoda, że nie mogliśmy ich pogłaskać. Jednym z punktów naszej wycieczki miały być rajskie ślizgawki na Górze Parkowej, ale z powodu pogody były one zamknięte, więc przeszliśmy tylko deptakiem krynickim, koło pomnika Nikifora, tego wielkiego malarza naiwnego rodem z Krynicy, którego tak świetnie zagrała „babka Kiepska”. A na ślizgawki, to jeszcze przyjedziemy, na wiosnę!


XXIII  Rajd Górski im. Romana Nitribitta

20 września 2008 r. zorganizowany został przez Polskie Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze w Krynicy – Zdroju rajd górski im. Romana Nitribitta. Rajd ten odbywa się  każdego roku, a jego głównym celem jest popularyzacja  turystyki kwalifikowanej oraz  ukazywanie piękna Beskidu Sądeckiego.
W rajdzie może brać udział młodzież szkolna i osoby dorosłe, zgłoszone przez Koła PTTK. Z reguły rajd kończy się na polanie, niedaleko dolnej stacji kolejki gondolowej na Jaworzynę Krynicką (Czarny Potok). Tam przy ognisku i wspólnym pieczeniu kiełbasek następuje podsumowanie punktacji i przyznanie nagród.

Już po raz drugi SKKT ze Szkoły Podstawowej nr 1 im. Kurierów Sądeckich w Muszynie brało udział w tym jesiennym rajdzie. W ubiegłym roku zdobyliśmy II miejsce pokonawszy najdłuższą trasę Szczawnik – Bacówka n/Wierchomlą – Runek – Jaworzyna – Czarny Potok. W tym roku postanowiliśmy zaatakować Jaworzynę od strony wsi Złockie. Pogoda nas nie rozpieszczała – cały czas mżył lekki kapuśniaczek, było mglisto i przeraźliwie zimno. Poprzedniego dnia, opiekunka naszego koła turystycznego zapowiedziała, że przed wyjściem osobiście sprawdzi nasz ekwipunek, więc każdy z nas obowiązkowo zabrał ze sobą ciepłą kurtkę, pelerynkę, czapkę, a nawet rękawiczki, że nie wspomnę o dobrych butach.

O godzinie 8.42 wpakowaliśmy się do kursowego autobusu PKS (24 uczniów + 3 opiekunów) linii nr 3. Wysiedliśmy przy szkole w Złockiem, stamtąd ruszyliśmy dróżką w stronę Jasieńczyka, a potem dalej trasą rowerową aż na Jaworzynę Krynicką. Było ciężko! Droga długa, na dłuższy postój nie mogliśmy liczyć, bo było okropnie mokro i nawet nie byłoby gdzie usiąść. Dotarliśmy wreszcie do schroniska na Jaworzynie. Tam, dzięki uprzejmości właścicieli, wypiliśmy ciepłą herbatkę z cytrynką, w cenie promocyjnej - musieliśmy strasznie żałośnie wyglądać :) Niektórzy chłopcy przezornie zabrali ze sobą skarpetki na zmianę, więc sobie je przebrali. Niedługo po nas do schroniska dotarła młodzież licealna z Muszyny. Oni z kolei podchodzili na Jaworzynę zielonym szlakiem też od Złockiego. Po zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć przy schronisku, mimo mgły bardzo dobrze wyszła na zdjęciach krasula stojąca przy wejściu, ruszyliśmy w dalszą drogę. Ze względu na warunki pogodowe wybraliśmy do zejścia drogę dojazdową do schroniska. Zaprowadziła nas ona prościutko na metę, gdzie przy ognisku, z kiełbaskami i ciepłą herbatką czekała na nas pani Barbara Rucka z  PTTK. Okazało się, że jesteśmy największą grupą ze szkoły podstawowej biorącą udział w rajdzie – inne szkoły ze względu na deszcz w większości się wycofały.

W ostatecznej klasyfikacji zdobyliśmy I miejsce i Puchar Zarządu Oddziału PTTK w Krynicy – Zdroju, z którego jesteśmy bardzo dumni. Dzięki temu, że byliśmy odpowiednio ubrani, nikt z nas nie rozchorował się po tej wycieczce, a poza tym pani zabroniła nam chorować ;)


 
XXIII Rajd Górski im. Nitribitta - zdjęcia

 



Zdobywamy Kraczonik (13.09.2008r.)

 

Kraczonik (939m npm), to najwyższy szczyt Gór Leluchowskich. Postanowiliśmy zdobyć go od strony Leluchowa, więc wsiedliśmy do pierwszego autobusu jadącego w kierunku tej przygranicznej wsi. Już od samego rana świeciło słońce, ale było dosyć chłodno i wiał nieprzyjemny wiatr. Mimo tego nikt z zapisanych wcześniej na wycieczkę uczniów nie zrezygnował i wszyscy (17 osób) punktualnie zjawili się na miejscu zbiórki, bo przecież była to nasza pierwsza wycieczka po wakacyjnej przerwie. Jako opiekunowie, oprócz pani Doroty Sopaty i pani Anny Zielińskiej,  wybrali się z nami tata Dawida – pan Tomasz Płaczek i tata Kamila – pan Krzysztof Fryc. Na przystanku autobusowym w Leluchowie spostrzegliśmy niebieski szlak turystyczny, który doprowadzić miał nas aż na Czarne Garby niedaleko Malnika. Dzięki uprzejmości księdza Stanisława Górala zwiedziliśmy cerkiew w Leluchowie i wysłuchaliśmy ciekawej opowieści o dawnych mieszkańcach tych terenów – Łemkach. Ciekawostką była opowieść o nietoperzach (podkowcach małych), które zadomowiły się na poddaszu cerkwi. Na pożegnanie dostaliśmy od księdza foldery o cerkwiach w Leluchowie i Dubnem. Rozpoczęliśmy mozolne podejście, które tak nas zmogło, że w połowie drogi zatrzymaliśmy się na postój. Podjedliśmy nieco i ruszyliśmy w dalszą drogę. Przedzieraliśmy się przez wysokie chaszcze, wdrapywaliśmy się po kamienistej ścieżce, aż wreszcie dotarliśmy na szczyt, czego dowodem jest pamiątkowe zdjęcie. Dalsza droga okazała się bardzo przyjemna, już bez wyczerpujących podejść. Tuż przy szlaku natrafiliśmy na jeżyny – wszyscy rzucili się „na popas”. Krzysiek nawet zrobił sobie specjalną kanapkę z jeżynami. Na skrzyżowaniu szlaków (Czarne Garby) pożegnaliśmy niebieski szlak i trzymając się szlaku żółtego zeszliśmy do Muszyny na ulicę Ogrodową, obok cmentarza żydowskiego. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale i zadowoleni z wędrówki.

Zdobywamy Kraczonik - fotki z wyprawy ;)


© Wszelkie prawa zastrzezone     INTERAKTYWNA POLSKA
Webmaster: Adam Bartusiak